[herb]

Prof. dr hab. STANISŁAW WIELGUS

BISKUP PŁOCKI

PRZEWODNICZĄCY RADY NAUKOWEJ KONFERENCJI EPISKOPATU POLSKI

                                                                                Kuria Diecezjalna Płocka                     Rezydencja:

                                                                                ul. Tumska 3, 09-402 Płock                Plac Narutowicza 10, 09-402 Płock

                                                                                                                                                       

Magnificencjo,
Szanowny Panie Rektorze,
Szanowny Panie Prorektorze,
Dostojne Rady: Wydziału i Kolegium,
Bardzo Szanowni Państwo,
Droga Młodzieży Akademicka!

Bardzo uprzejmie dziękuję za miłe zaproszenie na uroczystą Inaugurację Roku Akademickiego 2005/2006 w Szkole Nauk Technicznych i Społecznych Politechniki Warszawskiej w Płocku.

Z uwagi na ważne, wcześniej przyjęte zobowiązania nie mogę niestety osobiście wziąć udziału w tej pięknej i ważnej uroczystości akademickiej. Pragnę zatem przynajmniej w formie tego adresu złożyć Panu Rektorowi, a na Jego ręce całej Społeczności Akademickiej Politechniki Warszawskiej w Płocku, najserdeczniejsze życzenia spokojnej, niezakłóconej przez finansowe i inne problemy, pracy w nowym roku akademickim; pracy tak niesłychanie ważnej dla polskiego społeczeństwa i dla polskiej nauki.

Jako wrosła głęboko w życie naszego miasta uczelnia techniczna, stanowiąca część składową słynnej w świecie i bardzo zasłużonej dla kraju Politechniki Warszawskiej, Szkoła Nauk Technicznych i Społecznych w Płocku od dziesiątków lat kształci na wysokim poziomie specjalistów, wychowuje ich w duchu obywatelskich wartości, a jednocześnie prowadzi istotne dla nauki i techniki badania naukowe.

Praca naukowego środowiska politechnicznego - zarówno w sferze badań jak i dydaktyki - ze zrozumiałych względów wiąże się w dużej mierze z matematyką, która w ostatnich kilkunastu latach utraciła niestety we współczesnych programach edukacyjnych istotną rolę, jaką spełniała niegdyś. Prowadzone są nawet swojego rodzaju kampanie medialne, mające na celu . skłonienie Ministerstwa Edukacji Narodowej do jeszcze większego ograniczenia nauczania matematyki, przez sprowadzenie go do wyuczenia uczniów przydatnych na co dzień wiadomości praktycznych. To czysto pragmatyczne podejście wspierane jest argumentacją, że i tak rzadko komu z absolwentów naszych szkół przyda się w dorosłym życiu, z takim trudem przyswajana przez nich w szkole algebra, geometria, czy trygonometria. Rozliczne publiczne osoby bez żenady, a nawet ze swojego rodzaju dumą, przyznają się przed milionową widownią telewizyjną, że nigdy nic nie rozumiały i nadal nie rozumieją z dziedziny matematyki, która przy tym -ich zdaniem - nie wiedzieć czemu, nazywana jest “królową nauk". Nie przychodzi im jednak do głowy, by pochwalić się swoją niewiedzą w zakresie literatury, sztuki czy w ogóle humanistyki.

Przechwalanie się ignorancją w dziedzinie matematyki jest zjawiskiem smutnym o ile nie żałosnym. Nie jest się bowiem dobrze wykształconym człowiekiem jeśli nic się nie wie z zakresu tej dyscypliny, która poczynając od XIV wieku legła u podstaw nauki nowożytnej, ilościowo, tj. matematycznie, za pomocą równań matematycznych, wyjaśniającej rzeczywistość. To dzięki tak uprawianej nauce nowożytnej stworzona została współczesna cywilizacja techniczna, którą przyjął i z której korzysta cały świat. W ciągłej pogoni za samą pragmatyką w nauce, w niektórych krajach próbowano zrezygnować z uprawiania nauk podstawowych, w tym matematyki, by zająć się tylko naukami stosowanymi. Szybko się okazało, że bez paralelnego rozwoju nauk podstawowych, nauki stosowane szybko jałowieją i nie przynoszą zamierzonych rezultatów. Miał rację wybitny uczony i filozof angielski Franciszek Bacon, który już na przełomie XVI/XVII wieku napominał uczonych, by troszczyli się przede wszystkim o fakty światłodajne, nie zaś o fakty owocodajne, te drugie bowiem przyjdą same, jako konsekwencja pierwszych.

Zwolennicy ograniczania roli matematyki w kształceniu uczniów nie rozumieją niestety jeszcze jednego, niesłychanie ważnego, pedagogicznego tym razem aspektu,- a mianowicie tego, że bez pomocy nauk formalnych, w tym zwłaszcza matematyki, nie można nauczyć ucznia poprawnego, ścisłego, precyzyjnego i logicznego myślenia. To przede wszystkim nauki formalne gimnastykują umysł ucznia. To one, w sposób niedostrzegalny, czynią jego umysł tak elastycznym, by mógł sobie dawać radę w najbardziej trudnych i nieoczekiwanych intelektualnie sytuacjach, by był twórczy i samodzielny. Nie jest istotne, że zapomni się działania algebraiczne, równania, zadania z trygonometrii i tym podobne, które kosztowały każdego z nas w młodości tyle wysiłku. Chociaż być może z biegiem lat zostały zapomniane, to jednak na zawsze pozostawiły niewidzialne ślady w naszych umysłach; i nigdy nie były i nie są zmarnowanym czasem. Z pewnością przyniosły bardzo dobre rezultaty. Nie wystarczy zatem miła powierzchowność pewnej pani dziennikarki telewizyjnej, jej sprawny w obracaniu utartymi sloganami język i nieuzasadnione przekonanie o własnych wszechstronnych kompetencjach, by wolno jej było wydawać subiektywne, mijające się z prawdą sądy, akurat na tak istotne tematy, jak rola matematyki w procesie kształcenia umysłów. Uczyniła to akurat l września bieżącego roku, w publicznym programie telewizyjnym, na rozpoczęcie nowego roku szkolnego, podpierając swoją chęć degradacji matematyki w nauczaniu szkolnym, przypadkowymi wypowiedziami ludzi z ulicy, których pytała, co zapamiętali z lekcji matematyki pobieranych w szkole. Znajdowała w nich przeważnie dość wdzięcznych rozmówców, stwierdzających, podobnie jak ona, że nie zapamiętali nic. Jedynie kilkoro pytanych przez ową panią nauczycieli nie dało się zwieść. Konsekwentnie i stanowczo opowiadali się za porządnym nauczaniem matematyki w szkołach polskich.

W tym miejscu rodzi się taka refleksja: stary Platon zostawił każdemu z nas pewną wskazówkę, stwierdzając, że cnota roztropności, rozumu i sprawiedliwości polega na. tym, by czynić to, co do nas należy i unikać wypowiadania się o tym, na czym się nie znamy. W przeciwnym razie popełnimy hybris, tzn. ciężki, niewybaczalny grzech pychy i arogancji.

Nawet Miś Puchatek umiał być pokorny tłumacząc, że nie może odpowiedzieć na niektóre pytania swoich przyjaciół, ponieważ ma zbyt mały rozumek. Dobrze by było, gdyby jego śladami poszli niektórzy nasi współcześni medialni reformatorzy szkolnego nauczania, dążący do ograniczenia w nim matematyki.

Liczę na wielkoduszność Szanownego Pana Rektora i innych Dostojnych Uczestników Inauguracji w murach szacownej Uczelni płockiej, że wybaczą mi mój nietypowy, jak na tak podniosłą uroczystość, gfos, wypowiedziany na temat nauki, której akurat nie uprawiam, ale którą niezwykle wysoko cenie i dlatego poczuwam się do obowiązku jej obrony przed tymi, o których Żeromski kiedyś napisał: "doktorzy wszechrzeczy po łebkach". Mam świadomość że moje słowa kieruje do najbardziej kompetentnych osób. Czynię to z serdeczną prośbą, by robiły, co w ich mocy, dla obrony matematyki w kształceniu młodzieży oraz by nie ustawały we własnych badaniach matematycznych i w matematycznej edukacji studentów, którym życzę, aby pokochali matematykę. Mogą być przekonani, że ona tę miłość sowicie im odwzajemni.

Z wyrazami głębokiego szacunku

[podpis]

Płock, 1 października 2005 r.